Ależ się nawyrabiało! Wiatroda => szalony dzień jest murowany! Sama nie wiem czy dzisiejsze przygody zwalić na wiatr czy na karb powiedzenia JAKI NOWY ROK(1 STYCZNIA), TAKI CAŁY ROK i noworocznej podróży pociągiem.
Taaaaaa, wczoraj obawiałam się czy na pewno zabierze mnie najlepszy kolejowy skład, a tu pstryk w nos od losu i nie było dane mi sprawdzić składu, gdyż się z nim nie spotkałam. Na dworzec dotarłam o czasie. Tory dalekobieżne widzę w drodze na dworzec, ale pociągu na nich nie widziałam. Peron był podejrzanie wyludniony, nawet gołębie gdzieś wyemigrowały. Sprawdziłam zegarek, sprawdziłam rozkład jazdy i poczułam się jak osoba z równoległego świata...20 minut szansy na pojawienie się zaginionego obiektu zakończyłam wykonaniem telefonu, że przybędę kolejnym możliwym składem, czyli jakieś 1,5 godziny poślizgu. W słuchawce usłyszałam "OK. SYTUACJA JEST POD KONTROLĄ. WSZYSTKO GRA. DO ZOBACZENIA." Jest styczeń do domu 15 minut więc oczywiście pojechałam wypić kawę (..tą której nie zdążyłam wypić rano). Kawa, coś tam, kontrola czasu, jeszcze malutkie coś tam i start oczywiście z zapasowym czasem i obczajonymi możliwościami komunikacji w kierunku Dworzec. Taaaaa naprawdę możesz sobie planować, a będzie i tak co będzie. Tym razem w oczekiwaniu na pośredni środek lokomocji widziałam jak mój docelowy środek lokomocji czyt. TLK przejeżdża w zwolnionym tempie koło mnie. Cóż było robić? Telefon "prawie do przyjaciela": "JEDNAK ZBAWIENNY URLOP NA ŻĄDANIE." Na szczęście szampańskie nastroje sylwestrowe pozwoliły gładko przyjąć tą opcję. Jednak co twardziel, to twardziel i nic mnie nie złamie, kolejny raz 'DZIEŃ DOBRY DOMKU!, kolejny raz komp odpal w celu weryfikacji rozkładu jazdy i kolejnej możliwej opcji.
Kilka godzin później...znowu cisnę na pociąg małe rozbierzności w komunikacji pośredniczącej ale docelowy pociąg też ma 3 minutowy poślizg ZDĄŻYŁAM!!!!!!!!!!!!! :D Seria telefonów: "JADĘ, SIEDZĘ, BĘDĘ" Ukochany "Traveler" w rąsi i jechane i co? myślicie, że to już koniec opowieści?? Taaaaaa (a może nawet bardziej dramatycznie Tijaaaa) dojeżdżam, pociąg się zatrzymuje, próbuje otworzyć drzwi ani drgną, biegnę do kolejnych tu nawet mój muskularny bar nie podołał, ani drgną, ...w ciągu 2 minut (bo tyle stoją pociągi pospieszne na mniej popularnych stacjach) przebiegłam 2 wagony co daje w sumie 6 pary drzwi, nie spotkałam na drodze żywej duszy udzielającej pomocy, przy drzwiach numer 7 (tych które chciały współpracować akurat, bo czułam to normalnie) pociąg ruszył, a ja z nim, hej przygodo, hej! Telefon "NIE UDAŁO MI SIĘ WYSIĄŚĆ...CZY MOŻECIE WYJECHAĆ PO MNIE DO KOLEJNEGO MIASTA NA TRASIE?"....całe szczęście, że pan konduktor (który wyrósł przede mną 3 minuty, po mojej daremnej próbie ucieczki ze składu przez niego dowodzonego) okazał się być sympatycznym ludzkim człowiekiem i biletem na dalszą trasę mnie nie obciążył... był bardzo rozczarowany gdy udało mi się wysiąść na kolejnej stacji gdyż liczył, że pojadę z nimi do końca. Tym oto sposobem 1,5 godzinna podróż zamieniła się w całodzienną wyprawę. Co za rok ;)!
M.
Buziaki! Pa!
PS. Trochę przeraża mnie wizja zatrzaskujących mnie w swoim wnętrzu pociągów przez cały rok, bo dziś mamy dopiero 04.01.
PS2. 3 pozytywy dziś: *czas na spokojne wypicie kawy o poranku,*dojechałam do celu pomimo przeszkód wielu, *reportaż na temat Bistro i idące za nim przypomnienie, że w naszym ulubionym dawno nas nie było.
PS3. P. piękna ta Twoja sms'owa "rozmowa o miłości" z ojcem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz