niedziela, 15 stycznia 2012

A jednak ZIMA

Nie spodziewałam się śniegu tej zimy. I nawet mi się podobał taki bez śniegowy układ. Tym bardziej, że pierwotne rokowania zimy 2011/12 zakładały 5 miesięcy mrozu i opadu począwszy od października.
Październik i listopad bez przeziębienia, to naprawdę rzadkość *przynajmniej w moim wydaniu.
Buty ustrzeżone przed kałużą i solą, co bardzo cieszy.
 Jedna para rękawiczek i ręce wciąż ciepłe.
Jednowarstwowe odzienie wierzchnie.
Święta minęły dały radę być rodzinne, przyjemnie gromadne i wesołe bez białych zasp, puchatych krajobrazów itp.
Na narty w tym roku się nie wybieram, zresztą to nie problem dla narciarzy, że śniegu w Polsce brak.
Fajnie było wciągnąć sylwestrowe buty na Nogi i w nich oddać się szaleństwu wystrzałowej nocy, zamiast ruszać w relaksach z worem pełnym butów w kierunku imprezy.
 Pomimo tylu plusów te pierwsze płatki cieszą. Zahipnotyzowana śledziłam ich poczynania, nawet próbowałam robić zdjęcia. Bo na śnieg zimą serce mięknie. W tej opcji też plusy można znaleźć.
Jest pięknie biało.
 Światło ma gdzie się odbijać więc jest jaśniej na świecie.
No i może odrobina mrozu wyeliminuje niepotrzebne bakterie i wirusy.
Świat wydaje się łagodniejszy, milszy przez tą puszystość.
No i przed oczami pojawiają się obrazy z dzieciństwa: robienie orzełków/aniołków na śniegu, budowanie iglo, zamarznięta sadzawka lub wielka kałuża w roli lodowiska, zjazdy na sankach i workach z sianem z górek, kuligi zakończone ogniskiem i gorący kubek kakao po tak pracowitym dniu :). Szybko się zasypiało z zaróżowionymi policzkami, głową pełną wrażeń. Kolejny dzień=kolejne przygody, wszystkie warstwy odzienia ciepłe bo prosto z kaloryfera pospiesznie ponownie wciągnięte, wywazelinowana buzia, kosmiczne Relaxy, pa mamo! Taka była zima. Plusy przeważały.
Jedna z pierwszych lektur, kojarzona z zimą,  „Anaruk chłopiec z Grenlandii” przez większość dzieci uwielbiany, ja przeczytałam bo musiałam, jedyne co zapamiętałam, to to że bardziej smakowało mu mydło niż czekolada, zresztą sama też zweryfikowałam swój gust po tej lekturze. Wyszło, że ja jednak wolę czekoladę niż różowe mydło toaletowe. Kolejną weryfikacją z zakresu tematyki zimowo-śniegowej była informacja o niezbadanej ilości nazw śniegu w języku inuickim. Faktycznie większość Eskimosów posługuje się tym językiem oraz wieloma określeniami śniegu. Jednak tak naprawdę wszystkie te określenia bazują na czterech podstawowych słowach: gana (śnieg padający), aput (śnieg na ziemi), ąimuąsuą (zaspa śnieżna) i piqsirpoq (śnieg nawiewany). Kolejne nazwy powstają z połączeń tych baz z określeniami z innych języków eskimoskich. Ktoś podobno dowiódł że wg takiej prawidłowości w języku angielskim nazw śniegu jest więcej. Ciekawe ilu można doliczyć się w języku polskim. Mój ulubiony rodzaj śniegu: Puszysty wolno padający śnieg. Jak to przetłumaczyć na inuicki? Niestety nie wiem.
W bardzo dużym fotograficznym skrócie, plusy minionych dni. Naprawdę udaje się wypisać 3 plusy każdego dnia i o wiele łatwiej być wtedy optymistą. Nie od dziś wiadomo, że uśmiech na twarzy jest cudownym lekarstwem :)

Imieninowe łakocie

Pierwsze minuty, pierwszego śniegu tej zimy
Śnieżyste buziaki,
pa!
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz