No i dotarły na Grunwald gile, kaszle, suchoty i inne niedobroty, łamliwością kości i łupankiem mięśniowym grożące. Ale dzielne My stawiamy im czoła, bo kto to słyszał o "czasie na chorowanie" w grudniu! Rosołek a i owszem jest, oczywiście wersja ->wypalić chorobę + hardcor w postaci łyżeczki czosnku. Kochana w tej sytuacji ta łyżeczka jest niczym chochla, mierzyłyśmy się z nią na kilka sposobów, w końcu D. wymyśliła wersję z chrupiącą bagietką i w tej opcji jeżeli szybko działasz, to jest nadzieja, że podołasz zadaniu. Czosnek kupujemy w naszym warzywniaczku więc pali okrutnie bo jest z polskiego ogródka. Trzemy sobie na drobnych oczkach po dużym ząbku, gryziemy kawałek cieplutkiej bagietki z serem, szybko zatykamy nos i łyżkę z czosnkiem aplikujemy, zaraz po tym bardzo szybko zagryzamy dużym kęsem bagietki z nadzieją, że uda nam się to przełknąć...szczerze w pojedynkę jest to trudne do wykonania..w towarzystwie jakoś lepiej się zmotywować :) a i zionięcie czosnkowe staje się bardziej akceptowalne, bo jest więcej zionących i nie wyróżnia Cię to z tłumu. Efekty - zadowalające, nie pogarsza się, a i portfel lepiej znosi taką kurację niż worek leków, zresztą żołądek pewnie też.
Co robić? Najdzielniejsze i najwaleczniejsze zwyciężają! |
Kochana P. trzymaj się zdrowo!
Buziaki! Pa!
M&D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz